Dyskusja 26.08.2020

Piotr Mańczak: Rozmawiam dziś z Kamilą Model, absolwentką ASP w Gdańsku. Przypomnę najważniejsze punkty biogramu: wystawa dyplomowa w Gdańskiej Galerii Miejskiej w 2012 roku, później rezydentura w Kolonii Artystów. W 2015 roku obraz „La Planète Sauvage”, czyli Dzika planeta, znalazł się w kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Kamila Model: Nie widziałeś wcześniej ostatniego, aktualnie wiszącego obrazu. Może być nieco zaskakujący, różni się od poprzednich trzech, które można było oglądać na jego miejscu przez cały sierpień.

PM: Poprzedni obraz miał w sobie charakterystyczny pomarańcz. Spodobał mi się szczególnie, ze względu na skojarzenie z cyklem „Tarot” Marii Anto, który uwielbiam. Anto twierdziła, że zieleń jest kolorem mistycznym, sygnalizującym istnienie duchowej tajemnicy. Oranż, na zasadzie koloru dopełniającego, pełnił u niej podobną funkcję. Na początek chciałbym zapytać cię o rolę koloru w twoim malarstwie.

KM: Kolorystyka, forma i natężenie barw w moim malarstwie i rysunku przez cały czas od dyplomu zmieniały się, narastały. Jak pamiętasz, mój dyplom był w bardzo jasnej kolorystyce.

PM: Można powiedzieć, że te obrazy były nieco zasnute mgłą.

KM: Tak. Ale to zmieniało się z biegiem lat. Teraz jest intensywniej. Używam takich barw, jak pomarańcz, fiolety, czerwienie, które wchodzą w agresywne róże... Kolor jest dla mnie ważny, pokazuje moje silne emocje. Obrazy, które powstały na tę wystawę, były malowane podczas kwarantanny. Dla mnie był to czas zamknięcia się w pracowni. Przebywałam w domu z moim tatą. To było bardzo intensywne doświadczenie i myślę, że dobrane przeze mnie kolory to oddają. Zawsze wyrażam się przez ich moc. Jak powiedziałam, oglądamy dziś ostatni obraz z cyklu czterech prac. Myślę, że Sylwester podjął dobrą decyzję, ustalając taką kolejność. Faktycznie ten obraz powstał na końcu, już po kwarantannie. Pomarańcz na nim właściwie już znika. Dalej jest intensywny, może nawet mocniejszy, niż na poprzednich obrazach, ale powoli się ulatnia. Na razie raczej do niej nie powrócę w przyszłości, tak czuję.

PM: Weszliśmy w sferę odczuć, emocji, intuicji, nie do końca określonych manifestacji, które się przekładają na kolor. Formy, które się pojawiają na twoich obrazach, przypominają mi rośliny, gąbki, podwodne istoty. Kiedy ci o tym powiedziałem, ty, z uśmiechem lekkiego zawstydzenia, odpowiedziałaś, że natura cię bardzo inspiruje. Widzę tu pewien dualizm. Z jednej strony podkreślasz emocjonalne, wewnętrzne pochodzenie tego, co robisz, co malujesz, a z drugiej mówisz o odniesieniu do świata zewnętrznego. Czy możesz to rozwinąć?

KM: Natura jest dla mnie pretekstem, abym pokazała coś z siebie. Wszystkie formy, które tworzy natura, są bliskie moim emocjom, ale myślę, że także emocjom każdego z nas. Inspiruje mnie również przyroda w literaturze. Jest taki opis ogrodu w „Sklepach cynamonowych” Bruno Schulza. On opisywał naturę w bardzo specyficzny, metaforyczny sposób. Moje malarstwo polega na podobnym zabiegu: zaczerpnięciu z natury, a potem przekazaniu swojego sposobu widzenia jej, na płótno.

PM: Chciałbym, abyś pogłębiła wątek swoich literackich inspiracji.

KM: Na dyplomie i po dyplomie nie było mi łatwo określić siebie, artystkę. Nie wiedziałam wtedy o sobie jako artystce dużo. Ale wtedy odnalazłam w sobie możliwość inspirowania się rzeczami, które mnie poruszają. Literatura Bruno Schulza jest mi bliska, czuję połączenie pomiędzy jego językiem, a tym, co ja pokazuję. Czuję mocną relację. Podobnie z „La Planète Sauvage”, która zainspirowała mnie do stworzenia jednego z moich obrazów. Oryginalnie jest to francuska animacja science-fiction. Można w niej zobaczyć niesamowite rysunki natury, ogrodów. Wizualnie i klimatycznie bardzo mi to odpowiada. Dodatkowo warstwa muzyczna intensyfikuje całą dziwność tej przyrody. Kiedy coś porusza mnie w ten sposób, chcę się do tego odnieść. Czerpanie inspiracji z istniejącej kultury ma dla mnie duże znaczenie.

PM: Czyli bardziej od formułowania komunikatu, twoją taktyką jest przyjęcie sygnałów z rzeczywistości, które rezonują w środku, i zwielokrotnienie ich. Najpierw jest się odbiornikiem, a potem jest się nadajnikiem, mogłabyś powiedzieć, że tak pracujesz?

KM: Myślę, że tak, bardzo ładnie, dobrze powiedziane.

PM: Powiedziałaś kiedyś, że nie chciałabyś, aby twoje prace były rozumiane jako abstrakcje, ponieważ na obrazach znajdują się możliwe do rozpoznania figury, obiekty. Zamiast tego wolisz określać swoją twórczość mianem surrealizmu. Przywołuje mi to skojarzenie z wypowiedzią Jerzego Nowosielskiego, który wspominał o tym, że wystawa surrealistów lub ogóle zjawisko surrealizmu, było dla niego tak ważne, ponieważ uświadomił sobie wtedy, że inspiracja do sztuki może pochodzić z wewnątrz, nie musi być zaczerpnięta ze świata zewnętrznego. Jak byś się do tego odniosła? Czy możliwe jest stworzyć figurację czegoś, co nie zostało zobaczone?

KM: Sądzę, że tak. W pewnym sensie to właśnie się dzieje. Kwarantanna na przykład uniemożliwiła mi obcowanie z naturą w tak dużym stopniu, w jakim bym chciała.

PM: To pytanie można sprowadzić do tego, czy da się kogoś zamknąć w ciemnym pokoju i skłonić do tworzenia w takich warunkach. A kwarantanna była zamknięciem, chociaż wspominałaś, że miałaś możliwość korzystania ze swojego ogrodu.

KM: Tak, ogród był moją formą ucieczki od tego wszystkiego, co się działo wokół nas, miejscem spokoju. Stwarzał też niepowtarzalną sposobność zatracenia się w zwykłej fizycznej pracy, a później obserwowania jej efektów, często zadziwiających, codziennie wydarzały się małe metamorfozy. Wracając do tego, czy kogoś można zamknąć w ciemnym pokoju i czy mógłby on w czasie takiego doświadczenia coś stworzyć - nie wiem, to trudne pytanie. Jeśli chodzi o mnie, to w owym czasie faktycznie więcej pracowałam z głowy, niż z natury. Na początku Wieszajmy Artystów Każdego Dnia z moim udziałem zawisł tutaj obraz z dużą ilością fioletu i była na nim forma przypominająca but, nie wiem, czy zauważyłeś.

PM: Pamiętam, że byłem w stanie to dostrzec, ale nie za pierwszym razem. To plus, brak oczywistości w malarstwie.

KM: Ten but, który jest sporą, dominującą na płótnie formą, wchodzi obcasem w obszary roślinne. To jest zaczerpnięte z fragmentu opisu ogrodu Bruno Schulza, gdzie bohater wkracza w magiczny, dziwny ogród. Na początku jest on opisywany dosyć przyjaźnie, później robi się przytłaczający i tak też sobie wyobraziłam tą sytuację. Natomiast kolejny obraz, który nawiązuje do tego samego opisu, trzeci z cyklu, nosi tytuł „W Królestwie Kalendarza”. Ten tytuł jest zaczerpnięty z bajki. Może brzmi nie do końca poważnie...

PM: Zastanawiające, że wydajesz się być lekko zażenowana swoją własną twórczością.

KM: Raczej akurat tym tytułem. Ale musiałam tak nazwać tę pracę. Figura, która pojawia się na tym obrazie, przypomina klepsydrę, co nasuwa oczywiste skojarzenie z płynącym czasem. Również tym, który płynął podczas kwarantanny i który upłynął w obecności mojego taty.

PM: Przywołałaś teraz postać twojego ojca. Mimo, że znałem twoją twórczość wcześniej, to jednak ona mi się, począwszy od dyplomu, aż do dzisiaj, wydawała dosyć enigmatyczna. Kiedy się ostatnio spotkaliśmy, zaczęłaś opowiadać mi o tych ogrodach i inspiracjach, wskutek czego spojrzałem na twoją sztukę w inny sposób chciałbym zatem zadać dwa pytania. Pierwsze to: jak bardzo istotną dla ciebie częścią twórczości jest owa opowieść o obrazie? Natomiast w drugim pytaniu chciałbym poruszyć temat twojej artystycznej relacji z ojcem.

KM:

Jak już powiedziałeś wcześniej, przypomnę, że nie chciałabym, aby moje obrazy, rysunki, moje prace były odbierane jako abstrakcja, tylko jako surrealizm. W związku z tym, na płótnach zawiera się konkretna forma, określona opowieść, nawet jeśli nie jest natychmiastowo czytelna. Możliwość rozmowy z odbiorcą lub monologu na ten temat jest dla mnie ważna. Popularny staje się Instagram, gdzie można publikować swoją twórczość, a także opis o niej. Zazwyczaj można liczyć na lajki, ale rzadko zdarza się słowny komentarz.

PM: Na Instagramie nie można dać nawet kciuka w dół.

KM: Przez tytuły moich prac przekazuję ważny sygnał. Są one często rozbudowane. Również w przypadku, gdy są jednym, krótkim wyrazem, to sugestia jest dosadna.

PM: W kontekście Instagrama, chciałabyś, żeby ludzie ci pisali, co myślą? Nie uważasz tego za rozczarowujące, że odbiorcy dają jedynie lajki?

KM: Nie miałabym nic przeciwko komentarzom. Ale nie zastanawiałam się nad tym aż tak. Jednak żyjemy chyba w takich czasach, że wystarczy komuś dać lajka albo po prostu coś zignorować. Komplementy są oczywiście dopingujące i nie ukrywam, że się cieszę, jeśli ktoś powie, że coś mu się podoba, ale też jak najbardziej przyjmuję konstruktywną krytykę.

PM: Zawsze jest to jakieś zaangażowanie. Czy możesz zdradzić nam nieco szczegółów na temat tego, jak wyglądał artystyczny dialog z twoim tatą?

KM: Nasza relacja artystyczna była dla mnie ważna i głęboka. Jego zdanie miało duże znacznie. Za każdym razem, kiedy cokolwiek zrobiłam, udawałam się do niego po opinię. Wielokrotnie oczywiście mieliśmy zupełnie inne spojrzenia na wiele spraw związanych ze sztuką. Będąc pedagogiem na pewno patrzył na większość prac w bardziej krytyczny sposób, pod kątem ewentualnych możliwości poprawy czy zmiany. Mimo, że każde z nas miało swoje racje, to jeśli wyrażał negatywną opinię na temat moich obrazów, mocno mnie to poruszało. Byłam niezadowolona, a potem często faktycznie zmieniałam tę część pracy, ponieważ był dla mnie autorytetem w tej sprawie. Ale bywało również tak, że się z nim nie zgadzałam i robiłam po swojemu. Nie zawsze z dobrym skutkiem, często jednak miał rację. Teraz będę musiała bardziej samodzielnie podejmować decyzje dotyczące mojej artystycznej drogi, będąc już pozbawioną jego wsparcia. Jednak uważam, że chyba dobrze mi to wychodzi. Mimo, że nie sugerowałam się w sposób zupełnie dosłowny jego słowami, każdy obraz musiał być skomentowany, a przynajmniej pokazany.

PM: Widać tutaj interesującą różnicę pomiędzy dwoma rodzajami odbioru twoich prac i tym, jakie miało to dla ciebie znaczenie. Mówisz, że na Instagramie właściwie nie poczułaś potrzeby, żeby ktoś wyrażał swoją opinię, ale te obrazy były znacząco konsultowane z twoim ojcem. Istnieje pewien cytat z Marii Anto (który już w jej ustach był cytatem), brzmi jakoś tak :„Jeżeli masz 800 fanów, to zastanów się, czy przypadkiem twoje wytwory nie są populistyczną wydmuszką. Jeżeli masz 80, to możesz powiedzieć, że złapałaś Pana Boga za nogi. A jeżeli masz 8 wielbicieli twojej twórczości, to możesz powiedzieć, że masz dla kogo malować.” Dla mnie z twojej opowieści wynika, że chyba jesteś najbliżej tego ostatniego punktu. Pytanie, które chciałbym ci teraz zadać, jest związane z twoją wcześniejszą wypowiedzią na temat poruszania się w sferze emocji własnych, ale jednocześnie wspólnych dla większej zbiorowości ludzkiej. Surrealizm mocno eksplorował psychoanalizę. Czy uważasz, że można poprzez malarstwo sięgnąć do treści archetypicznych, zbiorowej nieświadomości, czy to się przejawia w twoim malarstwie?

KM: Mógłbyś proszę doprecyzować?

PM: Czy myślisz, że jesteś w stanie swoją sztuką sięgnąć rzeczywiście po coś, co jest w każdym z nas? Po emocje, które są wspólne, właściwe nie tylko tobie, ale też mnie, publiczności...

KM: Mogę jedynie powiedzieć, że chciałabym to robić. Ale być może nawet ważniejszym krokiem jest dla mnie sięgnięcie w swojej twórczości najpierw po swoje głęboko ukryte myśli, emocje, aby być w stanie je swobodnie wyeksponować, uczynić je czytelnymi dla osób, które będą chciały je dostrzec. Większe znaczenie ma dla mnie zaangażowanie odbiorców, a nie ich ilość.

PM: Zatem mam ostatnie, podsumowujące pytanie: malarstwo jest dla ciebie sposobem bycia czy też sposobem postrzegania świata, czy raczej językiem konstruowania komunikatów? A może czysto plastyczną grą z widzem?

KM: Myślę, że jest sposobem bycia. Przez nie się wyrażam, ono jest nieodłączną częścią mnie. Nie jest to żadna gra ani zabawa, tylko jest to ważna część mojej osobowości, którą chcę się dzielić.

PM: Dziękuję, nie mam już więcej pytań.

 

Rozmowa z Kamilą Model w ramach projektu pt. "Wieszajmy artystów każdego dnia" odbyła się w dniu 26.08.2020 w Kolonii Artystów / Gdańsk. 

Dyskusję prowadził Piotr Mańczak.  
Zapis i redakcja wywiadu: Sara Pankowska
Pomysł i koordynacja Sylwester Gałuszka
Projekt dofinansowano z Miasta Gdańska

Współpraca Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku.
Koło naukowe wydziału malarstwa „I INNI".